Fifty Shades Of Grey (soundtrack) - recenzja

W tym roku walentynki poza dniem miłości kojarzyć będą się z premierą (pewnie) najbardziej oczekiwanego filmu roku Pięćdziesiąt Twarzy Grey'aProducenci zadbali by (zapewne) ogromnej ilości scen erotycznych towarzyszyła naprawdę dobra muzyka. Bowiem na soundtracku promującym film znajdują się same głośne nazwiska, którym zawsze towarzyszą utwory na poziomie.


Album rozpoczyna jeden z moich ulubionych singli 2014 roku, I Put A Spell On You. Jeden z powszechniejszych standardów jazzowych wykonuje jedyna w swoim rodzaju Annie Lennox. Utwór mimo, iż klimatycznie odbiega od koncepcji płyty swoją energią zapowiada wielkość tego wydawnictwa. Następne utwory dość się różnią. Na początku mamy rewelacyjne Undiscovered Laury Welsch - nie wiem jak mogłem o wokalistce nie słyszeć, piosenka idealnie wpasowała się w moje gusta, lekka choć miejscami zadziorna (och coś czuje, że znalazłem singiel miesiąca). Zaraz po Laurze jest utwór okupujący od jakiegoś czasu listy przebojów Earned It The Weeknd. Nigdy nie lubiłem wokalisty ale burleskowy podkład zawsze zachęca mnie do wytrwania do końca. Rozczarował mnie utwór Jessie Ware. Od wydania swojej debiutanckiej płyty zaklepała sobie w moim sercu miejsce, na ten album czekałem głównie dla niej. Szkoda, że premierowy utwór jest strasznie nudny i męczący. Meet Me In The Middle - nie polecam.
Następna porcja piosenek jest w wykonaniu Ellie Goulding, Beyonce i Sii. Ellie nagrała przyjemną w jej stylu balladę, którą można zapętlać w nieskończoność (What are you waiting for), zdobywczyni trzech nagród Grammy w tym roku, została zremiksowana, a dokładnie jej utwór Haunted, który osobiście jest moją ulubioną piosenką z ostatniej płyty. Wersja Michaela Diamond'a jest bardziej subtelna, ale wciąż równa oryginałowi.
Sia za to stworzyła coś pięknego. Po prostu poezja. Uwielbiam Sie i jej chropowaty głosik, dla mnie mogłaby nagrać album a capella, jej barwa jest wyjątkowa. Do jej "erotycznej" kołysanki, Salted Wound wrócę nie raz.


(Teraz będzie trochę chaotycznie). Na track liście zostały jeszcze cztery premierowe utwory (nie licząc perełki, którą zostawiłem na koniec). I'm On Fire to nudna piosenka autorstwa AWOLNATION, która bardziej kojarzy mi się z ogniskiem niż filmem erotycznym. One Last Night Vaultz to miła alternatywna ballada, która miejscami strasznie kojarzy mi się z Drown In Me Magdy Mielcarz. I Know You to delikatna emocjonalna ballada anielsko śpiewającej Skylar Grey. Jest to jedna z najlepszych piosenek na płycie z rewelacyjnym refrenem. Został jeszcze drugi utwór The Weeknd Where You Belong. Jest to wyciszona miłosna ballada z niewiarygodnie subtelnym głosem Abel'a. Ale jak już mam słuchać jego piosenek to wolę Earned It.

Żeby Annie Lennox nie czuła się samotnie, na płycie znajdziemy jeszcze Witchcraft Franka Sinatry - ten utwór tak bardzo tu nie pasuje. Nie wiem jakim prawem znalazł się na płycie? Dla "Fejmu" wśród koneserów jazzu? Jest jeszcze Beast Of Buren Stones'ów pochodzący z albumu Some Girls z 1978 roku.


I teraz coś na co tak długo czekałem... Beyonce wraz z nową wersją Crazy in Love. Ten utwór jest tak cholernie dobry. Słuchając go widzę po raz pierwszy taką Bey. Swoim idealnym głosem uwodzi słuchacza po czym miażdży go świetnością utworu. Nie wiem kto to skomponował, ale za rok musi dostać Grammy za najlepsze nagranie roku.

Płytę zamykają dwa utwory instrumentalne skomponowane przez filmowego partnera Tima Burtona Dannego Elfmana. Kompozytor powinien wziąć się w garść i zacząć komponować coś wartego kolejnego przesłuchania. Ostatnie godne jego nazwiska dzieła to Big Fish oraz Sleepy Hollow.

Było warto czekać na ten album. Znajdziemy tu niesamowite utwory, które spokojnie mogłyby znaleźć się na osobistych krążkach artystów i je promować jako single.
Płyta na pewno zamiesza w mediach i sercach słuchaczy.
Mocne 8/10.

Komentarze

Popularne posty